środa, 26 czerwca 2013

Tajemnice przeszłości 2

Po otworzeniu drzwi ujrzałem zniecierpliwioną twarz Heatha. Miałem być u niego 20 minut temu.
Po drodze tak jak obiecałem zaszliśmy po Lauren, okazało się, że Heath powiedział jej o moich wątpliwościach co do adopcji, a właściwie wcześniejszego życia. Zaproponowała rozmowę ze swoim wujkiem, policjantem od spraw zaginięć czy coś takiego. Załatwiła to już wczoraj. Mamy się z nim spotkać po lekcjach. Piekielnie się niecierpliwię. Jeszcze tylko 15 minut i ostatnia lekcja dobiegnie końca.
   - Ren zostań po lekcji.Musimy porozmawiać - zwrócił się do mnie nauczyciel.
   - Cholera!Teraz?!
   - Co mówiłeś? Niedosłyszałem.
   - Nie, nic panie profesorze. Oczywiście, że zostanę.
Czego on może chcieć? Przecież nie opuściłem, żadnej próby w wakacje. Moi przyjaciele obiecali, że zaczekają przed klasą.Podszedłem do biurka nauczyciela.
   - No więc Ren mam dla ciebie 2 wiadomości. Zostaniesz nowym przewodniczącym Zespołu Muzycznego, a druga informacja jest taka, że zgłosiłem cię do eliminacji między szkolnych naszego miasta w konkursie muzycznym. Wiem, że nie powinienem tego robić bez twojej zgody ,ale...
   - Panie profesorze nie mam panu tego za złe, ale co z Dymitrem? Dlaczego nie jest już szefem zespołu?
   - Dymitr ma teraz problemy rodzinne. Podobno jakieś kłopoty ze zdrowiem jego mamy. Nie przejmuj się, poradzisz sobie. Zawsze mogę ci pomóc. A teraz przepraszam cię mam dyżur. A no i bym zapomniał, jutro próba jest o 19. Wyjątkowo. Do zobaczenia Ren.
Poczochrał moje włosy i wyszedł. Jak ja nienawidzę kiedy ktoś dotyka moich włosów! Dziewczyny prawie na każdej przerwie latają za mną ze szczotkami i kolorowymi spinkami do włosów. No, ale cóż profesorowi Martinowi mogę to wybaczyć, jednym słowem jest cudny.
   - Boże Ren! Czemu sterczysz sam w klasie jak Martin już wyszedł? I czego chciał?
   - Lauren nie interesuj się bo kociej mordki dostaniesz. Auuu! Czemu mnie bijesz?!
   - Bo jak się o coś pytam to żądam odpowiedzi. Jasne?!
   - Tak pani. Jak sobie życzysz. Zostałem przewodniczącym Zespołu Muzycznego.
   - No to musimy to uczcić. Wyjdziemy gdzieś razem, ale chodźcie bo wujek na pewno czeka.

Wujek Lauren przyjął nas w swoim biurze. Porozmawiał ze mną, pytał o wspomnienia czy pamiętam coś z przed adopcji, moje dawne nazwisko i czy mam jakieś znaki szczególne.
   - No dzieciaki, za wiele wam nie pomogę. Dowiedziałem się tylko, że cała adopcja była legalna. Na wszystko są dokumenty...
   - Dziękuję i przepraszam za fatygę.
   - Ale wiesz co Ren? Mam jeszcze pomysł. Zaczekajcie tu pół godzinki, sprawdzę coś. 
Mężczyzna szybkim krokiem opuścił biuro.
   - Rozczarowałem się -westchnąłem.
   - Nie załamuj się Ren - Heath uśmiechnął się do mnie szczerze.
   - Łatwo powiedzieć. Nie wiem czego ja się spodziewałem...
   - Reni najważniejsze, że masz kochającą rodzinę, nas jesteś szczęśliwy, to chyba najważniejsze. Po co grzebać w przeszłości? - wtrąciła  się Lauren.
   - Ty nie rozumiesz! Ja bardzo niewiele pamiętam z czasów przed adopcją. Pamiętam dom dziecka, opiekunów, inne dzieci, ale nie pamiętam co było wcześniej. Nawet nie wiem jak znalazłem się w domu dziecka. W domu dziecka pojawiłem się w wieku 5 lat więc powinienem pamiętać cokolwiek. Wcześniej się tym nie interesowałem, ale mam już 15!   
   -  Nie denerwuj się Księżniczko - brunet podał mi moje ulubione gumy truskawkowe.
Do powrotu starszego policjanta siedzieliśmy w ciszy. 
   - Znalazłem coś. Skontaktowałem się z moim przyjacielem od spraw porwań nieletnich. Nie możemy być pewni czy to możesz być ty, ale na stronie organizacji dla Dzieci Bez Przeszłości jest zdjęcie pewnego chłopca. Podane jest tylko kiedy zaginął. Nazywał się MinKi i miał 4 lata. Mam jego zdjęcie.
Poczułem jak szybko bije mi serce.
   - Proszę - mężczyzna podał mi zdjęcie.

   - Nie widzę podobieństwa - jęknąłem.
Przyjaciele zaglądali mi przez ramiona.
   - Dziękujemy wujku. Musimy lecieć - różowo-włosa złapała plecak i kazała nam się pośpieszyć.
   - A Ren, na odwrocie zdjęcia zapisałem numer do Dzieci Bez Przeszłości. 
   - Dziękuję panu za pomoc.
Razem z Heathem wyszliśmy za Lauren. 
   - Co teraz? 
   - Ren idziemy do ciebie - rozkazała najniższa.

Kiedy siedzieliśmy już w moim pokoju Heath przyglądał się zdjęciu małego chłopca.
   - Mi trudno powiedzieć czy to ty, bo odkąd cię znam masz blond włosy. Masz jakieś zdjęcia zaraz po tym jak zostałeś adoptowany?
   - Ja nie, mama ma wszystkie zdjęcia i pewnie gdzieś je trzyma. Pójdę poszukać...
   - Nie trzeba - przerwała mi Lauren. - Na razie wystarczy nam to zdjęcie.
Z plecaka wyjęła moje zdjęcie z przed kilku lat kiedy jeszcze miałem krótkie brązowe włosy. Położyła je obok siebie.


   



Niby troszeczkę jestem podobny do chłopca ze zdjęcia, ale to wszystko jest jakieś dziwne. Dlaczego miałaby być zamieszana w to organizacja o zaginionych dzieciach, skoro moja adopcja była legalna i całkowicie zgodna z prawem??
Postanowiliśmy, że żeby dowiedzieć się czegoś więcej zadzwonimy tam jutro.
Oni poszli do domu, a ja się położyłem.
   - Reni śpisz? - w drzwiach mojego pokoju zobaczyłem Amandę.
   - Nie Słońce. Co jest, że nie spisz? Jest późno.
   - Mogę zostać u ciebie?
   - Lidia znowu ci coś zrobiła?
   - Nie, ale znowu miałam zły sen- po jej policzkach popłynęły łzy.
   - Chodź Słoneczko nie płacz. 
Długo musiałem śpiewać jej różne kołysanki, aż zasnęła. Kocham  ją bardzo. Jest najmłodsza z naszego rodzeństwa. 
Pół nocy nie spałem rozmyślając co będzie dalej...

Jeżeli są błędy czy ogólnie coś jest nie tak to piszcie :). Mam nadzieję, że ktoś skomentuje moje wypociny.