środa, 25 września 2013

Tajemnice przeszłości 4 cz. 1

   - Nie! No co ty Damien? Ja i Ren mielibyśmy być razem?! Tylko się przyjaźnimy!
Nie wiem dlaczego, ale poczułem się dziwnie przez słowa Heatha. Damien spojrzał na mnie z kpiącym wyrazem twarzy.
   - Jak tak to sorry. Pasujecie do siebie. Znaczy no.... Gdyby Ren był Renią :D.
Chłopcy rozmawiali ze sobą jeszcze trochę, głównie o koszykówce i zbliżających się zawodach.
   - Idziemy do parku! - wypalił nagle Heath wyrywając mnie z zadumy.
Poszedłem uregulować rachunek i wyszliśmy. Szliśmy już dobre 30 minut, a ja już nie mogłem.
   - Usiądziemy? - jęknąłem. - Nogi mi wysiadają.
   - Noś jeszcze wyższe buty - zaśmiał się mój przyjaciel, ale wskazał pobliską ławkę.
Lubię te buty. Adidasy za kostkę z wbudowanym niezbyt dużym koturnem, ale chodzenie w nich jest trochę męczące. 
Damien zaproponował papierosa, ale pokiwałem przecząco głową. Starałem nie odzywać się w obecności tego dupka. Działa mi na nerwy.
Zaczynałem się strasznie nudzić, bo oni sobie nawijają, a co ja mam robić?! Podniosłem się z ławki i poprawiłem torbę.
   - Wiecie ja się już będę zbierać, muszę ćwiczyć piosenkę na jutro. To pa. Do zobaczenia jutro. A Heath! Zajdziesz po mnie jutro trochę szybciej? Muszę odprowadzić Amandę do szkoły.
   - Jasne. Pa Księżniczko - poczochrał moje włosy, a ja prychnąłem na niego jak kot.

Do domu wcale się nie śpieszyłem. Lubię spacery. Kiedy ja szedłem powoli, nigdzie się ni spiesząc mijali mnie zaganiani ludzi rzucając mi tylko czasami obojętne spojrzenia. Po wejściu do domu i ściągnięciu butów chciałem krzyknąć, że wróciłem, ale usłyszałem podniesione głosy rodziców. Tak w ogóle co oni robią tak wcześnie w domu? Tata jest chirurgiem, a mama prawniczką i zazwyczaj w domu są bardzo późno. Krzyki stawały się coraz głośniejsze.
   - James nie krzycz na mnie! To jeszcze nie czas!
   - Nie czas?! A kiedy według ciebie będzie czas?! Właśnie teraz Ren się nas o to pyta! Ma 15 lat i jest wystarczająco dorosły, aby wiedzieć wszystko o swojej adopcji.
   - Ja go nie chcę stracić! To tylko 1 pytanie o biologicznych rodziców. Kiedy będzie miał 18 lat powiem mu wszystko, pokaże moje pamiętniki, dokumenty i zdjęcia. on jest jeszcze dzieckiem, ma się uczyć i spotykać z przyjaciółmi.
   - Skarbie, ale on powinien wiedzieć już teraz. 
   - Kochamy go, jest naszym synem. Nie ja go urodziłam, ale to ja jestem jego matką! Obiecaj mi James, że bez mojej zgody nic nie powiesz Renowi.
   - Obiecuję Kochanie. Zrobimy tak jak chcesz. Ja się zbieram, bo mam zaraz dyżur w szpitalu.

Po cichu wszedłem do swojego pokoju i wyjąłem zdjęcie chłopczyka. Długo je oglądałem. Jest może 30% szans na to, że to ja. Zacząłem się zastanawiać gdzie mogą być te zapiski mamy. Prawdopodobnie w gabinecie lub na strychu, ale wszystko jest zamknięte na klucz. 
Jestem raczej "grzecznym dzieckiem" a rosła we mnie wściekłość. Dlaczego oni nie chcą mi nic powiedzieć?!

****
Na długiej przerwie znów poszliśmy pod stare drzewo do parku należącego do szkoły. Lauren jak zawsze zaczytana była w książkach. To trochę straszne, bo ostatnio prawie się nie odzywa, a w gimnazjum buzia jej się nie zamykała.
Musiałem usiąść Heathowi na kolanach, bo nie było żadnej ławki, a ja założyłem białe rurki i wolę nie mieć ich w kolorze trawy. 
   - Heath nie żryj mojej kanapki!
   - Bądźcie cicho! - upomniała nas różowo- włosa ucząca się na lekcję  j. francuskiego.
   - Dobrze Lauren, już ci nie przeszkadzamy - chcąc uciszyć tego żarłoka wepchnąłem mu w usta resztę mojego śniadania.   
-Wiecie co? Już wiem skąd dowiemy się czy jestem zaginionym chłopcem ze zdjęcia...- powiedziałem niepewnie. 
-Ren, nie chcę nic mówić, ale to trochę głupie. Po co ktoś miałby  Cię porywać i adoptować w innym kraju, zwłaszcza twoi rodzice. To najporzadniejsi ludzie jakich znam - przystopowała mnie Lauren.

Przepraszam, na więcej po prostu nie mam czasu.

środa, 18 września 2013

Witajcie^^

Pewnie mieliście nadzieję, że już nie żyję, ale zasmucę Was. Jestem i będę kontynuowała opowiadanie :D Życie po prostu mi się skomplikowało. 
O rozdział postaram się naprawdę niedługo :) 

czwartek, 11 lipca 2013

Nominacje od Shannon Alexander :D

Zostałam nominowana do  Liebster Blog  Award oraz The Versatile Blogger Award przez Shannon Alexander ( --> jej blog z opowiadaniem, które bardzo lubię  ).Dziękuję Ci bardzo =^.^= 
Liebster Blog Awards

,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów  więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
Pytania które otrzymałam od Shannon Alexander:
1. Czy lubisz podróżować?
 - Nie za bardzo, ale moja przyjaciółka zawsze mnie gdzieś wyciąga.
2. Jesteś typem marzyciela?
 - Niby tak, ale czasami jestem bardzo przyziemna :).
3. Czy interesujesz się owcami?
 - Yyy nie :D.
4. Twój ulubiony zespół?
 - Mam wiele ulubionych zespołów i nie mogę się ograniczyć do jednego, więc z żeńskich: 2ne1, 4 Minute i SNSD, a z męskich: SHINee, Big Bang i Nu'est.
5. Twój wymarzony prezent pod choinką?
 - Ren z Nu'est związany i ozdobiony kokardką :)).
6. Wierzysz w św. Mikołaja?
 - Nie, od wielu wielu lat.
7. Jaki jest Twój idealny facet/kobieta? (chodzi mi o urodę oczywiście, kto by się wnętrzem przejmował...) 
 - Moja idealna dziewczyna z wyglądu?? Nie zwracam zbyt dużej uwagi na wygląd, ale uwielbiam dziewczyny z krótkimi włosami. Moje "ideały" w gwiazdach - Amber( F(x) ), Ai (GI), Sunny (SNSD).
8. Czy masz najlepszego przyjaciela?
 - Tak. Moją najlepszą przyjaciółką jest YoonA.
9. Jakie masz.... włosy?
 - Obecnie niebieskie :D, a naturalnie czarne. 
10. Wieś czy miasto?
 - Miasto.
11. Z kim ze swoich bliskich utrzymujesz najlepsze relacje?
 - Z kuzynką. Jest o kilka lat ode mnie starsza, ale świetnie się dogadujemy.

Moje pytania do nominowanych:
1. Uprawiasz jakiś sport? 
2. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
3. Czy jest osoba dla, której poświęciłabyś się?
4. Ulubiony zwierzak?
5. Możesz żyć bez Facebooka?
6. Jest miejsce, które chciałabyś odwiedzić?
7. Jesteś bardziej osobą cichą czy duszą towarzystwa?
8. Co ostatnio Cię zaskoczyło? Jest coś takiego?
9. Masz już plany na przyszłość?
10. Czy zrobiłaś w życiu coś co nie daje Ci spokoju?
11. Komu uratowałabyś życie psu czy największemu wrogowi?


The Versatile Blogger Award

 Zasady, które muszę wypełnić:

1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu. 
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie. 
4. Nominować min.7 blogów, które twoim zdaniem na to zasługują. 
5. Poinformować o tym fakcie autorów tych blogów. 

7 faktów o mnie:
  1. Nie cierpię zmywać naczyń dlatego dziękuję ludziom za wynalezienie zmywarek :).
  2. Nie lubię wychodzić z domu w upały, bo czuję się jak na patelni.
  3. Jako dziecko bardzo bałam się duchów. Teraz już się ich nie boję, ale nadal wierzę w ich istnienie.
  4. Bardzo lubię zajmować się cudzymi dziećmi, ale nie dłużej niż 5 godzin, bo zaczynają mnie męczyć. Moja siostra śmieje się, że niańką to ja nie zostanę.
  5. Horrory oglądam od dziecka i na większości się śmieje, bo wcale mnie nie przerażają.
  6. Kiedy nie mam internetu albo nie mogę czegoś znaleźć od razu strasznie się wkurzam.
  7. Chciałabym zrobić sobie tatuaż na plecach jak Zoey z Naznaczonej :).


Do Liebster Blog Awards i The Versatile Blogger Award nominuję:
http://mleko-bananowe.blogspot.com/
http://asian--music.blogspot.com/
Na razie to tyle, ale niedługo dodam nowy rozdział :P.

środa, 3 lipca 2013

Tajemnice przeszłości 3



Postanowiłem, że ten dzień będzie normalny. Bez gadania o mojej adopcji itp. W końcu dopiero zaczął się rok szkolny.
Staliśmy za szkołą. Heath palił, a ja obserwowałem, albo miziające się pary, albo nałogowych palaczy.
   - Musisz to robić? - spytałem. Nie cierpię kiedy pali to świństwo. 
   - Nie, ale lubię - brązowowłosy uśmiechnął się do mnie. 
   - Och! Jesteś okropny. Chodź bo zaraz zacznie się lekcja.

To pierwszy tydzień w tej szkole, a właściwie 3 dzień. Dziwię się, że jeszcze nikt mnie nie zaczepił. No może prócz salw śmiechu na korytarzu kiedy przechodzę. Już myślałem, że będzie normalnie... 
Szliśmy pod salę gimnastyczną. Pierwszy wf. 
   - Heath! - usłyszeliśmy zza pleców. Zapewne ktoś nowo poznany z drużyny koszykarskiej.
   - Hej Damien. 
   - Nie przedstawisz nas? - skinął na mnie głową. Przyszedł z 2 innymi chłopakami, którzy trzymali się nieco za nim.
Już mi się ten chłopak nie podoba. Czarne włosy, kpiący uśmieszek i stalowo szare oczy. Do tego ten wzrost. Gigant! Jest wyższy nawet od Heatha więc jestem prawie pewny, że należy do drużyny koszykarskiej.
   - A no tak. Damien  to jest mój przyjaciel Ren, Ren to jest przewodniczący drużyny - Damien. Tamci to Nicolas i Ben.
Posłałem im wymuszony uśmiech.
   - Miło mi cię poznać, Ren.
   - Taaa...- nie będę uprzejmy dla ludzi których nie znam ( i nie chcę poznać).
   - Mogę cię o coś spytać? - wypalił nagle lider. 
   - Jasne.
   - Ile ty masz wzrostu, co?
   - Nie twoja sprawa - fuknąłem.
   - No powiedz. Metr pięćdziesiąt? - ledwo powstrzymywał wybuch śmiechu.
   - Damien przestań - upomniał go mój przyjaciel.
   - Co? Zgadłem?
Zaczął się śmiać, a dwójka jego towarzyszy zrobiła to samo.
   - Pierdol się! - warknąłem idąc w stronę szatni.
Byłem zły na tego dupka. Co on sobie myśli?! Mam 166 cm wzrostu! 
Kiedy Heath też był przebrany ruszyliśmy na salę, ale nauczyciela jeszcze nie było. Niestety lekcje mieliśmy z klasą Damien'a - 2d.
   - Hej Ren - podszedł do mnie...jak mu tam było? Ben.
   - Czego?!
   - Damien chciałby ci coś powiedzieć.
Lider podszedł do mnie z poważną miną.
   - Ren, ja... -wziął głęboki wdech. - Ja... Hahaha! No nie mogę! Weź urośnij! - wybuchnął śmiechem, a we mnie, aż się zagotowało.
   - Skończyłeś? Pośmiałeś się i starczy, a teraz daj już mu spokój - Heath złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę ustawiającego się szeregu.
Po rozgrzewce usiadłem pod ścianą, nie lubię gier zespołowych, a do tego dzisiejszą lekcję mamy z większością członków drużyny koszykarskiej.
   - Reni chodź z nami pograć. Będzie fajnie, to tylko siatkówka.
Łatwo mówić jak ma się ponad metr osiemdziesiąt...
   - Heath naprawdę nie mam ochoty... boli mnie brzuch - skłamałem.
   - Ale w każdej chwili możesz dołączyć do nas, ok?
   - Jasne. Heath, mam do ciebie prośbę. Nie odzywaj się w moim imieniu do Damien'a ani mnie nie broń, ok?
   - No niech ci będzie Księżniczko...
Uśmiechnąłem się i  zacząłem obserwować uczniów. Tylko ja tak bardzo się wyróżniałem. Praktycznie wszyscy byli przeciętni...
Myślałem, że zanudzę się na śmierć, ale w końcu nauczyciel wypowiedział te 4 upragnione słowa:
   - Koniec lekcji! Do szatni.
Stałem odwrócony przodem do ściany i zakładałem koszulkę, ale czułem na sobie czyjeś spojrzenie. 
   - Chyba już wiem co kupię ci na urodziny- znowu usłyszałem ten kpiący głos. 
Nie rozumiejąc spojrzałem na Damien'a.
   -Co powiesz na szpilki?
Nie no! Nie dam się takiemu idiocie poniżać.
   - A co myślisz, że mam ładne nogi? - spytałem niewinnym głosikiem i przechyliłem lekko głowę.- Będę wyglądał seksownie w szpilkach - mówiąc to zacząłem prowokacyjnie kręcić biodrami. - Lubię czerwone...ale wiesz urodziny mam dopiero za 2 miesiące, no cóż muszę czekać na prezent.
Posłałem mu buziaka. W szatni panowała kompletna cisza.

Zaśmiałem się i wyszedłem zostawiając wszystkich w osłupieniu. No co trzeba się odgryźć. 
Reszt lekcji minęła nawet spokojnie. Na długiej przerwie z Lauren i Heathem poszliśmy w miejsce, które znaleźliśmy wczoraj. Usiadłem na trawie opierając się o pień wielkiego drzewa, różowo-włosa usiadła po turecku naprzeciw mnie, a ten wielkolud położył się z głową na moich udach.
   - Nie za wygodnie??
   - Nie, w sam raz tylko jedzenia brakuje. Znowu zapomniałem śniadania - uśmiechnął się do mnie i przymknął oczy.
Jestem tak dobroduszny, że kupiłem dla niego bułkę, bo wiedziałem, że z jego pamięcią to by umarł z głodu...
   - Proszę.
Jego oczy rozświetlił blask. Wyszczerzył do mnie bielutkie zęby przyjmując jedzenie.
   - Dzięki jesteś wspaniały.
   -  No wiem. Co się stało Lauren, że nic nie mówisz?
   - Nic po prostu jestem zmęczona... Zastanawiam się nad zapisaniem do drużyny piłkarskiej.
   - To świetnie. Dlaczego nie?
   - Zapomnij. W pierwszej połowie meczu cię staranują, maluszku.
   - Heath przestań!
   - Ty debilu! 
Lauren zaczęła go okładać, a on tylko rechotał jak jakiś żabol.
   - Moje nogi cierpią! Lauren przez ciebie wbija mi się jego głowa!
   - Chyba mi wbijają się twoje kościste nogi, co?!
   - Ale macie problemy - dziewczyna wyciągnęła książkę nie chcąc nas słuchać.
   - Nie są kościste! Ważę aż 55 kilogramów! - oburzyłem się. - Spadaj - zrzuciłem z siebie jego głowę.
   - Księżniczko żartowałem. Masz wspaniałe nogi, ładniejsze od Nany.
   - Wybaczam ci - odrzuciłem grzywkę - wspaniały ze mnie król.
   - Chyba królowa.
Tyn razem oberwał po łbie ode mnie, ale nie przejął się tym.
   - Co za romantyczna scenka, tylko ten krasnal nie pasuje - usłyszeliśmy kpiący głos.   
Jak ja się cieszę, że Lauren zaczytała się w tej swojej książce i nie usłyszała słów Damien'a na swój temat. 
   - Tak, wiesz Damien lubię romantyczne klimaty - posłałem mu wredny uśmiech.
   - Przyszedłem poinformować cię Heath, że przez tydzień nie będziemy mieć treningów.
   - Co się stało? 
   - Trener jest chory, a żaden inny nauczyciel nas nie przejmie na ten czas i robimy przerwę.
   - No super, dopiero dostałem się do drużyny i już nie będzie treningów.
   - Cóż, tak bywa...
Spojrzał się na mnie i zaczął odchodzić w stronę przeciwną od tej z której przyszedł.
   - Ej Damien! Gdzie idziesz? Jeszcze 2 lekcje - zapytał nadal leżący czarnowłosy.
   - Robię sobie wole. To tylko 2 lekcje. Idziecie? - pytanie skierował do nas wszystkich, ale lampił się tylko na mnie.
   - Zostajemy czy nie Księżniczko??
   - W sumie możemy pójść...
   - A ty Lauren idziesz? Lauren! - szturchnął ją i dopiero wtedy podniosła wzrok.
   - Idziesz z nami z lekcji?
   - Nie, nie mogę jeszcze fizyka i chemia,a potem zapisy do drużyny...
   - To my idziemy - zrzuciłem głowę Heatha  i pocałowałem dziewczynę w policzek. - Koniecznie napisz jak ci poszło. Będę trzymał kciuki. 
   - Mam nadzieję, że się dostane... - uśmiechnęła się życzliwie  
i pomachała nam idąc w stronę szkoły (czyt. więzienia).
Damien nie dogryzał mi już tak bardzo. Poszliśmy do kawiarni. Kiedy dostaliśmy nasze zamówienie leniwie piłem przez słomkę mleko nie bardzo słuchając rozmowy chłopaków.  Myślałem, że się zachłysnę słysząc słowa Damien'a.
   - Wy jesteście parą, prawda?
   - Kto?
   - No ty i Ren...
Zamurowało mnie.


Na razie tyle, bo moja wena ma wakacje :))

środa, 26 czerwca 2013

Tajemnice przeszłości 2

Po otworzeniu drzwi ujrzałem zniecierpliwioną twarz Heatha. Miałem być u niego 20 minut temu.
Po drodze tak jak obiecałem zaszliśmy po Lauren, okazało się, że Heath powiedział jej o moich wątpliwościach co do adopcji, a właściwie wcześniejszego życia. Zaproponowała rozmowę ze swoim wujkiem, policjantem od spraw zaginięć czy coś takiego. Załatwiła to już wczoraj. Mamy się z nim spotkać po lekcjach. Piekielnie się niecierpliwię. Jeszcze tylko 15 minut i ostatnia lekcja dobiegnie końca.
   - Ren zostań po lekcji.Musimy porozmawiać - zwrócił się do mnie nauczyciel.
   - Cholera!Teraz?!
   - Co mówiłeś? Niedosłyszałem.
   - Nie, nic panie profesorze. Oczywiście, że zostanę.
Czego on może chcieć? Przecież nie opuściłem, żadnej próby w wakacje. Moi przyjaciele obiecali, że zaczekają przed klasą.Podszedłem do biurka nauczyciela.
   - No więc Ren mam dla ciebie 2 wiadomości. Zostaniesz nowym przewodniczącym Zespołu Muzycznego, a druga informacja jest taka, że zgłosiłem cię do eliminacji między szkolnych naszego miasta w konkursie muzycznym. Wiem, że nie powinienem tego robić bez twojej zgody ,ale...
   - Panie profesorze nie mam panu tego za złe, ale co z Dymitrem? Dlaczego nie jest już szefem zespołu?
   - Dymitr ma teraz problemy rodzinne. Podobno jakieś kłopoty ze zdrowiem jego mamy. Nie przejmuj się, poradzisz sobie. Zawsze mogę ci pomóc. A teraz przepraszam cię mam dyżur. A no i bym zapomniał, jutro próba jest o 19. Wyjątkowo. Do zobaczenia Ren.
Poczochrał moje włosy i wyszedł. Jak ja nienawidzę kiedy ktoś dotyka moich włosów! Dziewczyny prawie na każdej przerwie latają za mną ze szczotkami i kolorowymi spinkami do włosów. No, ale cóż profesorowi Martinowi mogę to wybaczyć, jednym słowem jest cudny.
   - Boże Ren! Czemu sterczysz sam w klasie jak Martin już wyszedł? I czego chciał?
   - Lauren nie interesuj się bo kociej mordki dostaniesz. Auuu! Czemu mnie bijesz?!
   - Bo jak się o coś pytam to żądam odpowiedzi. Jasne?!
   - Tak pani. Jak sobie życzysz. Zostałem przewodniczącym Zespołu Muzycznego.
   - No to musimy to uczcić. Wyjdziemy gdzieś razem, ale chodźcie bo wujek na pewno czeka.

Wujek Lauren przyjął nas w swoim biurze. Porozmawiał ze mną, pytał o wspomnienia czy pamiętam coś z przed adopcji, moje dawne nazwisko i czy mam jakieś znaki szczególne.
   - No dzieciaki, za wiele wam nie pomogę. Dowiedziałem się tylko, że cała adopcja była legalna. Na wszystko są dokumenty...
   - Dziękuję i przepraszam za fatygę.
   - Ale wiesz co Ren? Mam jeszcze pomysł. Zaczekajcie tu pół godzinki, sprawdzę coś. 
Mężczyzna szybkim krokiem opuścił biuro.
   - Rozczarowałem się -westchnąłem.
   - Nie załamuj się Ren - Heath uśmiechnął się do mnie szczerze.
   - Łatwo powiedzieć. Nie wiem czego ja się spodziewałem...
   - Reni najważniejsze, że masz kochającą rodzinę, nas jesteś szczęśliwy, to chyba najważniejsze. Po co grzebać w przeszłości? - wtrąciła  się Lauren.
   - Ty nie rozumiesz! Ja bardzo niewiele pamiętam z czasów przed adopcją. Pamiętam dom dziecka, opiekunów, inne dzieci, ale nie pamiętam co było wcześniej. Nawet nie wiem jak znalazłem się w domu dziecka. W domu dziecka pojawiłem się w wieku 5 lat więc powinienem pamiętać cokolwiek. Wcześniej się tym nie interesowałem, ale mam już 15!   
   -  Nie denerwuj się Księżniczko - brunet podał mi moje ulubione gumy truskawkowe.
Do powrotu starszego policjanta siedzieliśmy w ciszy. 
   - Znalazłem coś. Skontaktowałem się z moim przyjacielem od spraw porwań nieletnich. Nie możemy być pewni czy to możesz być ty, ale na stronie organizacji dla Dzieci Bez Przeszłości jest zdjęcie pewnego chłopca. Podane jest tylko kiedy zaginął. Nazywał się MinKi i miał 4 lata. Mam jego zdjęcie.
Poczułem jak szybko bije mi serce.
   - Proszę - mężczyzna podał mi zdjęcie.

   - Nie widzę podobieństwa - jęknąłem.
Przyjaciele zaglądali mi przez ramiona.
   - Dziękujemy wujku. Musimy lecieć - różowo-włosa złapała plecak i kazała nam się pośpieszyć.
   - A Ren, na odwrocie zdjęcia zapisałem numer do Dzieci Bez Przeszłości. 
   - Dziękuję panu za pomoc.
Razem z Heathem wyszliśmy za Lauren. 
   - Co teraz? 
   - Ren idziemy do ciebie - rozkazała najniższa.

Kiedy siedzieliśmy już w moim pokoju Heath przyglądał się zdjęciu małego chłopca.
   - Mi trudno powiedzieć czy to ty, bo odkąd cię znam masz blond włosy. Masz jakieś zdjęcia zaraz po tym jak zostałeś adoptowany?
   - Ja nie, mama ma wszystkie zdjęcia i pewnie gdzieś je trzyma. Pójdę poszukać...
   - Nie trzeba - przerwała mi Lauren. - Na razie wystarczy nam to zdjęcie.
Z plecaka wyjęła moje zdjęcie z przed kilku lat kiedy jeszcze miałem krótkie brązowe włosy. Położyła je obok siebie.


   



Niby troszeczkę jestem podobny do chłopca ze zdjęcia, ale to wszystko jest jakieś dziwne. Dlaczego miałaby być zamieszana w to organizacja o zaginionych dzieciach, skoro moja adopcja była legalna i całkowicie zgodna z prawem??
Postanowiliśmy, że żeby dowiedzieć się czegoś więcej zadzwonimy tam jutro.
Oni poszli do domu, a ja się położyłem.
   - Reni śpisz? - w drzwiach mojego pokoju zobaczyłem Amandę.
   - Nie Słońce. Co jest, że nie spisz? Jest późno.
   - Mogę zostać u ciebie?
   - Lidia znowu ci coś zrobiła?
   - Nie, ale znowu miałam zły sen- po jej policzkach popłynęły łzy.
   - Chodź Słoneczko nie płacz. 
Długo musiałem śpiewać jej różne kołysanki, aż zasnęła. Kocham  ją bardzo. Jest najmłodsza z naszego rodzeństwa. 
Pół nocy nie spałem rozmyślając co będzie dalej...

Jeżeli są błędy czy ogólnie coś jest nie tak to piszcie :). Mam nadzieję, że ktoś skomentuje moje wypociny.

wtorek, 26 lutego 2013

Tajemnice przeszłości 1

UWAGA!
(Mój Wielki Powrót 26.06.2013 :D)
Ten blog był usunięty dawno temu, ale po małych poprawkach postanowiłam kontynuować pisanie opowiadania o Renie, który za cel postawi sobie odszukanie Koreańskich rodziców :)).
Jako, że za niedługo wakacje ( właściwie za 2 dni ;P) będę miała czas na pisanie i  mam nadzieję na wasze komentarze.
Zapraszam do zakładki Bohaterowie Tajemnic Przeszłości. 
Pozdrawiam Miho^^

 Od 20 minut wpatrywałem się w pustą kartkę na której widniał temat wypracowania- KIM JESTEM? Niby praca domowa jak każda inna,zadana przez nową nauczycielkę literatury. Przecież nie napiszę,że nazywam się Ren Batest, mam 15 lat, blond włosy, czarne oczy i często jestem mylony z dziewczyną. W tym wieku oczekują czegoś więcej. Planów na przyszłość. Światowych i politycznych poglądów. Gdzie chcemy studiować,ile mieć dzieci i gdzie poślemy je do szkoły. Nie mam na to siły. Telefon poinformował mnie o odebraniu wiadomości.
        Księżniczko wyskoczymy gdzieś?
Roześmiałem się. Mój najlepszy przyjaciel Heath zawsze mnie tak nazywa. Na początku naszej znajomości strasznie mnie to denerwowało, a on robił to specjalnie. Wiele osób zwraca się do mnie ona. Co poradzę na to, że mam 166 cm wzrostu, delikatną figurę i nigdy nie wychodzę z domu bez makijażu?Odpisałem:
       Przyjdź po mnie ;*
Zbiegłem na dól szybko się ogarnąć.
   - Mamo!Heath zaraz będzie.
   - A wypracowanie skończone?
   - Mamciu skończę po powrocie.
   - Co my się z tobą mamy Ren - westchnęła.
Spojrzałem na nią. 170 cm wzrostu, opalona szatynka z szarymi oczami. W ogóle nie jestem podobny do rodziców. I jest jeszcze jedna widoczna różnica oni pochodzą ze Stanów Zjednoczonych, a ja z Korei.
   - Kim są moi prawdziwi rodzice? - wypaliłem.
   - Ren kochanie my nimi jesteśmy. Wcześniej cię to nie interesowało. Coś się stało? - była już poważnie zatroskana.
   - Nie nic. Robię wypracowanie. W ogóle nie było pytania. Zrobisz coś do jedzenia? Umieram z głodu, a zaraz będzie Heath.
   - Dopiero zrobiłam jajecznicę. O której wrócisz?
   - Mamo jest dopiero 7.
   - Ale nie lubię kiedy chodzisz gdzieś po nocy.

Tak od kiedy zginęła Gabriella mama jest przewrażliwiona. Gabriella była moją 17 letnia siostrą, w nocy wracała z imprezy. Została napadnięta i zabita. Do tej pory mama się nie otrząsnęła.
   - A co do twojej adopcji, to szczerze nie wiemy nic. To była pełna adopcja. Nic nie wiedzieliśmy o twoich rodzicach. Wybraliśmy cię i miesiąc później byłeś tu z pracownikiem domu dziecka. Nie chcę, abyś źle się z tym czół. Wiesz jak bardzo cię kochamy.
   Skończyłem jeść i czekałem na przyjaciela. Poszliśmy do klubu Arkada i powiedziałem mu, że zaczynam zastanawiać się nad moim życiem z przed adopcji, to dziwne, że nie mam żadnych wspomnień jedynie jakieś przebłyski. Spędziliśmy cały wieczór w Arkadzie. O 21 musiałem wracać. W domu zostałem zmuszony do obrobienia lekcji.
   - Rany już 23.Idę spać - ziewnąłem pakując książki do torby.
Zadzwonił telefon.
   - Halo?
   - Ren śpisz?
   - No skoro odebrałem to chyba nie. Coś się stało?
   - Nie nic.
   - To czemu kurwa dzwonisz w środku nocy?!
   - Chcę żebyś zaszedł z Heathem rano po mnie.
   - Dobra przepraszam. Jasne, zajdziemy.
   - No to pa,muszę położyć braci spać.
   - Branoc Lauren.   

Rano miałem zły humor. Nie wyspałem się. Ciągle śniła mi się kobieta z długimi czarnymi włosami. Może to ktoś z mojego dzieciństwa? Nie miałem pojęcia. Założyłem czarne rurki, błękitne sznurowane oficerki i błękitny sweterek. Swoje jasne włosy wyprostowałem, cerę poprawiłem kremem BB, a oczy podkreśliłem eyelinerem. Zobaczyłem w drzwiach łazienki młodszą siostrę.
   - Amando coś się stało?
   -J esteś najładniejszym bratem na świecie wiesz Ren? - powiedziała ze szczerością 5 latki. - Też chcę być taka ładna.
   - Amando jesteś moim ślicznym Słoneczkiem.Chodź uczeszę cię.
Posadziłem ją na umywalce i zaplotłem jej ciemnobrązowe włosy sięgające łopatek w warkocz. Wpiąłem kilka spinek i gotowe.
   - Już Słoneczko.
   - A usteczka?
   - No niech ci będzie.
Jej usta pomalowałem jasnoróżowym błyszczykiem i ucałowałem ją w nosek zdejmując z umywalki.
   - Chodź na śniadanie.
Oczywiście Amanda jak zwykle nie chciała jeść sama i musiałem ją karmić.
   - Ren za bardzo ja rozpieszczasz.
   - Hej tato. Przecież wiesz, że to moje Słonko. A gdzie mama, Eliasz i Lidia?
   - Mama siedzi z Eliaszkiem w pokoju .Dostał gorączki i wymiotuję, a Lidia jeszcze się szykuje. Dobra dzieciaki zobaczymy się wieczorem. 
I już go nie było, za to do kuchni wpadła rozwścieczona Lidia.
   - Ty mała szmato gdzie mój tusz do rzęs?!
W oczach Amandy zalśniły łzy.
   - Lidia ja go nie brałam.
   - To gdzie kurwa jest?!
   - Lidia nie przeklinaj! Słoneczko mówi, że nie brała to nie brała. Weź mój jest w 3 szufladzie komody w moim pokoju. Pośpiesz się bo dzisiaj ty odprowadzasz Amandę do przedszkola.
   - A ty zawsze bierzesz jej stronę.

Lidia jest 2 lata młodsza ode mnie, ma kręcone  blond włosy i lodowo niebieskie oczy. Amanda ma 5 lat, zielone oczy i brązowe włosy, a Eliasz jest 10 letnim psotnikiem z szopą rudych włosów. Każdy z nas jest inny i z wyglądu i z charakteru. Wiele osób krytykuje rodziców, że adoptowali 5 dzieci, każde z innego kraju. Ja jestem z Korei, Lidia z Irlandii, Amanda z  Hiszpanii, Eliasz z Rosji ,a nieżyjąca Gabriella była z Polski. Dla nas nieważne było pochodzenie, byliśmy rodziną. Moje rozmyślania przerwała Amanda.

   - Ren?Ren?
   - Co Słonko?
   - Słyszysz? Ktoś puka.
   - Dobra idę otworzyć. A ty jedz ładnie. Dobrze?
   - Dobrze Ren.